Gruzja Wardzia Krzysztof Matys Travel

wtorek, 20 maja 2014

Tbilisi – Tyflis

Relacja jednego z naszych klientów. Opowiadał, że jego dziadek był na początku XX wieku żołnierzem w armii rosyjskiej. Stacjonował w Baku i w Tyflisie. Gdzie jest Baku, wnuk oczywiście wiedział, ale o Tyflisie nie słyszał. No i trudno się dziwić. Tyflis to dawna, rosyjska nazwa. Odeszła w zapomnienie. Spotkać możemy ją w dawnych książkach, pamiętnikach, wspomnieniach i na… niemieckich lotniskach. W Monachium, na tablicach odlotów, Tbilisi nadal jest Tyflisem. Przynajmniej tak było kiedy ostatnio leciałem Lufthansą do Gruzji.
Zobacz nasz film z Gruzji.

Kolejka linowa w Tbilisi. Widok na starówkę i rzekę Mtkwari

Tbilisi było Tyflisem w latach 1845 – 1936. Czego w nazewnictwie nie zmieniono wcześniej, zmienia się dziś. Niepodległa Gruzja wycofała nazwy wprowadzone w czasach rosyjskiej okupacji, przywracając wcześniejsze, gruzińskie. I tak, główna rzeka kraju, przepływająca przez Tbilisi przestała być Kurą, a stała się rzeką Mtkwari.

Łaźnie, czyli Carskie Banie

Nazwa miasta pochodzi od gruzińskiego słowa „tbili” (თბილი), co znaczy „ciepły”. Tbilisi moglibyśmy przetłumaczyć jako "Cieplice". W ten sposób uhonorowano tutejsze gorące siarkowe źródła. To właśnie ze względu na nie, jeden z władców Gruzji już w V wieku miał wybudować tu swój pałac. Tradycje przetrwały do dziś. W centrum starówki zachowały się łaźnie. Kiedyś pełniły ważną rolę społeczną (przyszłe teściowe oceniały w nich kandydatki na żony swoich ukochanych synów). A w tragicznych dla Gruzji latach 90. XX wieku, kiedy nawet w stolicy były problemy z dostawami prądu i wody, korzystano z nich jak przed stuleciami,  w podstawowych higienicznych celach. Dziś, odrestaurowane i otoczone sympatycznymi kafejkami, są jedną z turystycznych atrakcji. Charakterystyczne ceglane kopułki pojawiają się na wielu fotografiach. Zobacz też artykuł o najbarwniejszym święcie gruzińskiej stolicy: Tbilisoba.

Mostek pokoju. Architektura XXI wieku wkomponowana pomiędzy zabytki

Jak wszystko na Wschodzi Tyflis jest stary.

- Tak prawie sto lat temu pisał Mieczysław Lepecki. Jak bardzo stary? Dokładnie trudno powiedzieć. Ludzie żyli tu bardzo dawno. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że kilkadziesiąt kilometrów od stolicy Gruzji znalezione zostały skamieniałe szczątki człowiekowatych liczące sobie 1,8 mln lat (człowiek gruziński), to mogłoby nam wyjść, że jest to kolebka ludzkości na kontynencie europejskim.

Archeologiczne ślady zamieszkałej osady mamy z pierwszego tysiąclecia przed naszą erą. Miasto Tbilisi widnieje na rzymskiej mapie z IV wieku.

Cerkiew Metechi (XIII wiek) i pomnik Wachtanga Gargasala

Na przełomie V i VI wieku król wschodniej Gruzji, Wachtang Gargasal rozpoczął proces przenoszenia stolicy kraju z Mcchety do Tbilisi. Pomnik Wachtanga zobaczy każdy turysta odwiedzający miasto. Rycerz na koniu obok cerkwi Metechi jest jednym z bardziej charakterystycznych obrazów-symboli miasta.

Krzywa wieża w Tbilisi
Zanim przyjechałem tu pierwszy raz przeczytałem Kapuścińskiego. W napisanej kilkadziesiąt lat temu książce „Kirgis schodzi z konia” mistrz reportażu opisał dwie ulice Tbilisi. Wystrugane z drewna. Arcydzieło architektury początków XX wieku. Szukałem ich już pierwszego dnia. Znalazłem i zostałem na długie godziny. Zobacz: Gruzja i Armenia wg Kapuścińskiego.

Tuż obok głównej ulicy miasta znajdują się takie klimatyczne miejsca

To cała dzielnica pomiędzy aleją Rustawelego, a górą Mtacminda. Ganki, tarasy, schody, balustrady, pergole… Urokliwe podwórka. I choć to wszystko jest niemiłosiernie nadgryzione przez czas i lata komunistycznej własności, to nadal jest piękne. Lubię takie miejsca. Jeszcze przed remontem, przed restauracją. Mają swój urok, duszę. Jak już wszystko odnowią i zrobią drugi Paryż, to będzie ślicznie, kolorowo i jak z albumu. Ale jakoś mniej prawdziwie.

Balkony starego Tbilisi

Ostatnio rzadko tam zaglądam. Nie starcza czasu. Każdego roku przylatuję do Tbilisi wiele razy. Prawie zawsze z grupą turystów. Pokazujemy im rewelacyjne zabytki. Idziemy naszą stałą trasą. Pierwsze miejsce ma bazylika Anczischati – niewielki kościółek z przełomu V i VI wieku! W Muzeum Narodowym oglądamy słynne złoto Kolchidy. Podziwiamy bardzo intrygującą nowoczesną architekturę stolicy. Wjeżdżamy do zamku Narikala kolejką linową – fruniemy nad starówką, jakie piękne widoki! Delektujemy się gruzińską kuchnią i tradycyjnymi winami – koniecznie podawanymi w dzbanach (te w butelkach są mniej atrakcyjne). Tańczymy razem z Gruzinami. Jedziemy też do pobliskiej Mcchety (VII – XII wiek). Jak znaleźć jeszcze czas na włóczenie się po zaułkach? Kosztem innych regionów? Są również bardzo atrakcyjne. A może nawet bardziej. Jedziemy więc dalej. Do Tbilisi może kiedyś wrócimy.


Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys.

Blog poświęcony Gruzji i Armenii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz