Gruzja Wardzia Krzysztof Matys Travel

środa, 4 listopada 2020

O podróżowaniu, czyli również o Gruzji

Krzysztof Matys, O podróżowaniu, Wydawnictwo Paśny Buriat, 2020.

W książce tej Gruzja pojawia się często. Już na samym początku, w rozdziale pt. „Koniec turystyki”. Później m.in. w takich tekstach, jak: „Magiczne podróże”, „Wycieczka z chorągiewką”, „Pozdrowienia i uściski”, „Plagiaty”, „Cztery strony świata”,  „Walizki”, „Muzyka”… A bohaterami są: Tbilisi, Gori, Batumi, Swanetia, Gonio, Osetia Południowa, Gudauri, Kachetia, ale też: saperawi, kisi, kwewri i oczywiście… Niko Pirosmani. Z postaci pojawiają się także: Piotr Bagration-Gruziński, Revaz Lagidze i grający piękną muzykę, zespół 33a.


Jest więc to w pewnym sensie również książka o Gruzji. I nic w tym dziwnego, bo autor od kilkunastu lat jest tym krajem totalnie zafascynowany, czego świadectwem jest szereg artykułów, publikowanych przez lata w różnych miejscach, na przykład tu: Gruzja. Co ważne, teksty te pisane były w czasach, gdy Sakartwelo nie był jeszcze popularnym celem wycieczek, gdy Kaukazem mało kto się interesował. Moda miała dopiero nadejść i w jej kształtowaniu autor książki odegrał pewną rolę.

Książka powstawała w szczególnym momencie, w roku turystycznej blokady, w stanie zamrożenia podróży, stąd też znajduje się w niej i taki fragment (s.19):

Ech, gdyby tak można było polecieć teraz do Gruzji. Co to byłaby za wycieczka! Chciałbym, bo to, jak podróż w czasie – do kraju sprzed dziesięciu lat, do Gruzji bez turystów, do zwiedzania w pojedynkę. Cieszący się wielkim uznaniem Kaukaz, teraz mógłby być jeszcze piękniejszy. Ale nie pozwolą! Jechać nie wolno. Trzeba czekać na tłumy, aż wrócą i zapełnią tysiącletnie kościoły, muzea, restauracje i winnice.


Podstawowe informacje o książce:

Rok wydania: 2020, wydanie I

Wydawnictwo Paśny Buriat

ISBN: 978-83-956824-7-6

Liczba stron: 230

Książka do kupienia na przykład tu: sklep internetowy. Dostępna w formie papierowej oraz jako e-book.


O autorze:

KRZYSZTOF MATYS – podróżnik, bloger, właściciel biura podróży. Z wykształcenia historyk, egiptolog i religioznawca. Turystyką zajął się trochę z przypadku – w trakcie stypendium na Uniwersytecie Kairskim, poza studiami języka koptyjskiego, zajmował się oprowadzaniem turystów. Później, jako pilot wycieczek i przewodnik, pracował m.in. w Etiopii, Izraelu, Libanie, Syrii, Indiach i Nepalu. Od lat zafascynowany Gruzją, polskim turystom pomaga odkrywać również Armenię i Mołdawię. Poszukuje kierunków nieoczywistych. Prowadzi szkolenia branży turystycznej. Autor wielu artykułów poświęconych podróżom.


wtorek, 9 stycznia 2018

Informacje o Gruzji. Krzysztof Matys

W dniu 31 stycznia 2018 r. Onet zamyka serwis blog.pl. Na platformie tej od 2010 roku Krzysztof Matys prowadzi popularny blog: Podróże i coś więcej. Pośród wielu innych artykułów znajduje się tam też bardzo dużo materiału dotyczącego Gruzji, m.in. np.: Gruzini w polskiej armii, informacje o Adżarii i Batumi, Wielkanoc w Gruzji, Kutaisi – nowe centrum gruzińskiej turystyki, narty na Kaukazie, turystyka kulinarna, enoturystyka, supra, człowiek gruziński (Homo georgicus), muzeum Stalina, Tbilisoba, Swanetia, Gruzińska Droga Wojenna…

podroze.krzysztofmatys.pl

Było to jedno z pierwszych miejsc w polskim internecie, w którym pojawiła się tak duża ilość informacji o Gruzji. Artykuły te cieszyły się bardzo dużą popularnością i dalej zachowują swoją wartość.

W związku z tym, że 31 stycznia materiały te po prostu znikną z dotychczasowej platformy, podajemy nowy adres, pod którym należy ich szukać: podroze.krzysztofmatys.pl z tagiem gruzja.

środa, 27 lipca 2016

Kutaisi. Lotnisko, Wizz Air, transport, hotele i atrakcje

Niżej zamieszczam podstawowe informacje, takie jak: wymiana pieniędzy na lotnisku, taksówki oraz autobusy do Kutaisi, Batumi i Tbilisi. Znajdzie się też trochę ciekawostek i poradnik o tym, co warto zobaczyć.

Po raz pierwszy pisałem o Kutaisi w 2013 roku, tuż po tym, jak Wizz Air uruchomił połączenia z Polski do Gruzji. Więcej o tym w artykule: Kutaisi, nowe centrum gruzińskiej turystyki.

Jeszcze pięć lat temu miasto przedstawiało taki sobie widok. Chodniki i ulice straszyły dziurami. Nie było żadnych obiektów, które mogłyby przyciągnąć uwagę turystów. Dumnie wznosząca się dziś nad miastem katedra Bagrati straszyła ruiną. Zatrzymywaliśmy się w Kutaisi na jedną noc, która wypadała w drodze z Tbilisi do Swanetii. Kolacja, nocleg, śniadanie i dalej w trasę. Zresztą z hotelami wtedy też nie było najlepiej. Kto pamięta tamte czasy, wie jak wiele się zmieniło. Kutaisi wyładniało. Dziś w mieście są już hotele, raczej nieduże, kameralne, ale o przyzwoitym standardzie. Powstało też trochę hosteli i kwater nastawionych na niskobudżetowego turystę przylatującego do Gruzji tanią linią Wizz Air.

Turyści chętnie fotografują główny plac miasta, z charakterystyczną fontanną na czele.

Lotnisko

Położone 15 kilometrów od miasta, Gruzini rozpoznają to miejsce po najbliższej miejscowości, która nazywa się Kopitnari. Remont lotniska był jednym ze sztandarowych działań ekipy prezydenta Saakaszwilego. Otwarto je we wrześniu 2012 roku. Symboliczna jest nazwa lotniska, nosi ono imię Dawida Budowniczego – David the Builder Kutaisi International Airport. Dawid był jednym z największych władców, rządził na przełomie XI i XII wieku, odbudował kraj po okresie upadku i rozbicia. Od niego zaczęły się złote lata Gruzji. W swych działaniach Saakaszwili często odnosił się do tej historycznej postaci.

Międzynarodowy symbol lotniska (system IATA) to KUT.

Lotnisko jest nowym obiektem i jak wszystkie wzniesione ostatnio gruzińskie budynki ma ciekawą formę architektoniczną. Ale położenie z dala od miasta, w szczerym polu i niewielki ruch lotniczy powodują, że poza godzinami lotów wygląda na wymarłe.

Na razie operuje tylko kilka linii lotniczych. Są to: Ukraine International Airlines (Kijów, Charków), Service Air (Mestia - Swanetia), Ural Airlines (Moskwa) i oczywiście Wizz Air (Budapeszt, Katowice, Warszawa i Wilno). Od września 2016 r. mają dojść kolejne połączenia, w tym z Berlinem, Mediolanem, Salonikami, i Sorfią.

W 2015 roku najlepszy był sierpień. W ciągu miesiąca lotnisko obsłużyło 24 tys. pasażerów i 224 loty. Ale np. w maju było tylko 150 lotów i 13 tys. pasażerów.

Wymiana pieniędzy na lotnisku w Kutaisi. Kurs z lipca 2016 r.

Jak dostać się do i z miasta? (stan na 2016 rok)

W godzinach przylotów pojawiają się taksówkarze. Cena za kurs do Kutaisi to ok. 20-25 GEL (lari), czyli coś ok. 35-40 zł.  Inna opcja to marszutki – busy, o które oparty jest transport w Gruzji. W tym przypadku oczywiście taniej, ale to kłopotliwe, czasami trzeba czekać. Cena za przejazd z lotniska do miasta to ok. 7 GEL za osobę. Można też od razu pojechać dalej, nad morze do Batumi i Kobuleti lub w przeciwną stronę – do Tbilisi. Ceny marszutek:
a)      z lotniska do Batumi: 20 GEL;
b)      z lotniska do Tbilisi: 20 GEL.
Uwaga, w 2015 i 2016 roku w Gruzji nastąpił spory wzrost cen, związany z pogarszającą się sytuacją gospodarczą i spadkiem wartości lokalnej waluty. Dlatego ceny przejazdów też mogą ulegać zmianom.

Wymiana pieniędzy

Na lotnisku jest punkt wymiany walut, w którym bez trudu można wymienić dolary lub euro na gruzińskie lari. Po przylocie i odebraniu bagażu wychodzimy przez rozsuwane drzwi, za nimi po prawej stronie, za stanowiskami linii lotniczych, znajduje się Liberty Bank, w którym wymieniamy pieniądze. Kurs nie jest zaniżony.

Można tu też wymienić pieniądze w drodze powrotnej, wylatując z Gruzji. Pod warunkiem, że kantor będzie otwarty, bo otwierany bywa tylko na czas przylotów.

Strefa wolnocłowa

Wylatując z Kutaisi możemy zrobić zakupy na niewielkiej strefie wolnocłowej. Dominują tam oczywiście wina. Podobnie jak na lotnisku w Tbilisi, tak i tu płacić można lokalną walutą, euro, dolarami lub kartami płatniczymi. Ale uwaga, ze względu na to, że lotnisko jest bardzo małe, to już przy odprawie biletowo-bagażowej ustawiają się długie kolejki. W efekcie może nie wystarczyć czasu na zakupy w strefie wolnocłowej.

Atrakcje. Co warto zobaczyć w Kutaisi?

Ozdobą centrum jest fontanna wzniesiona na środku dużego ronda. Przedstawia motywy nawiązujące do słynnego „złota Kolchiody”. Oryginały zobaczyć można w Tbilisi w Muzeum Narodowym.

Niedaleko od tego miejsca, na wzgórzu, dostojnie prezentuje się katedra Bagrata. Wyświęcono ją w 1003 roku, pełniła bardzo ważną rolę w średniowiecznej Gruzji. W XVII wieku została w zniszczona przez turecką armię. Przetrwały tylko fragmenty zewnętrznych ścian. Ruiny uważane były za narodowy i religijny symbol. Pod koniec rządów ekipy Saakaszwilego postanowiono ją odbudować. Zrobiono to mimo sprzeciwu UNESCO. Fakt ten wzbudza kontrowersje, również ze względu na styl, w jakim to uczyniono. Otóż do zabytkowych murów pochodzących z początku XI wieku dodano nowoczesne elementy ze szkła i metalu. Dzięki temu powstał ciekawy przykład połączenia stylów architektonicznych oddalonych od siebie o tysiąc lat! Wygląda rewelacyjnie, zwraca uwagę, wzbudza komentarze. Czyli jest wszystko to, czego potrzebuje promocja turystyki. Mnie się podoba.

Katedra Bagrata, 1003 r.!

Na obrzeżach miasta wybudowano nowy gmach gruzińskiego parlamentu (prezydent Saakaszwili przeniósł tu sejm z Tbilisi). Nowoczesny, szklany gmach robi wrażenie. Jeśli macie czas i jest po drodze, zatrzymajcie się tam na chwilę.

Kilkanaście kilometrów od Kutaisi znajduje się klasztor Gelati. Wspaniały zabytek architektury sakralnej z początku XII wieku. Przy budowie miał pracować sam Dawid IV Wielki Budowniczy, jeden z najważniejszych władców w historii Gruzji. W bramie do monasteru znajduje się jego grobowiec. W głównej cerkwi dobrze zachowały się średniowieczne freski. Jeśli tylko okoliczności pozwolą, to Gelati zobaczyć trzeba koniecznie.

Na uwagę zasługują również położone nieopodal miasta dwa zespoły jaskiń: Sataplia i Prometeusza. Udostępnione są dla zwiedzających. W  Stapalii dodatkowo zobaczyć można jeszcze rewelacyjnie zachowane ślady stóp dinozaurów.

Kutaisi ma za sobą długą historię. To tu znajdowała się starożytna Kolchida. Do tego miejsca, skuszeni bogactwem Kaukazu wybrali się dowodzeni przez Jazona Argonauci. W średniowieczu było królewskim miastem i pełniło rolę stolicy (stąd katedra wzniesiona na początku XI wieku przez króla Bagrata). W XIX wieku, po zajęciu Gruzji przez Rosję, miasto stało się jednym z dwóch najważniejszych administracyjnych ośrodków okupowanego kraju. W czasach radzieckich ulokowano tu ośrodki przemysłowe. Dziś zostały po nich opustoszałe fabryki i dzielnice blokowisk.

Budynek parlamentu w Kutaisi
Kutaisi jest drugim pod względem wielkości miastem Gruzji, nieznacznie wyprzedza Batumi. Ma około 200 tys. mieszkańców. Jest stolicą prowincji Imeretia. Ze względu na niską jak na Gruzję wysokość (zaledwie 150-200 m n.p.m.) Kutaisi jest jednym z najcieplejszych miejsc w kraju, latem jest tu upalnie i słonecznie. Więcej informacji o Kutaisi.

W Kutaisi w 1885 r. urodził się Władysław Raczkiewicz, polityk okresu II Rzeczpospolitej oraz prezydent na uchodźstwie w czasie II wojny światowej. Niemal sto lat później w mieście tym przyszła na świat Ketevan Melua, znana powszechnie jako Katie Melua.

Wycieczki z przelotem do Kutaisi.

poniedziałek, 25 lipca 2016

Sprawy damsko-męskie, obyczaje, stroje...

Wybierając się do Gruzji pamiętajmy, że jest to kraj o specyficznej kulturze, w niektórych aspektach mocno odbiegającej od naszych standardów. Co prawda, w ciągu kilku ostatnich lat miliony turystów zrobiły swoje, zmieniając nieco Gruzinów, ale są jeszcze regiony, w których trzeba dostosować się do miejscowych reguł. Tak jest chociażby w wysokich górach, np. w Swanetii. Będąc tam należy uważać na kilka rzeczy.

Po pierwsze strój. Nawet w upalne letnie dni nie powinno się zbyt mocno rozbierać. W przypadku kobiet niedopuszczalne jest pokazywanie się w kostiumie kąpielowym, a mężczyźni raczej powinni unikać nazbyt krótkich spodenek i paradowania bez koszuli.

Turyści w Uszguli przed cerkwią La Maria

Po drugie, świadomość damsko-męskiego kodu. Zbyt swobodny strój kobiety lub spożywanie alkoholu z nieznajomym mężczyzną mogą być odebrane jako zachęta do natarczywych starań o wdzięki. A panowie nie odpuszczają łatwo. Lepiej więc nie prowokować.

W całym kraju, niezależnie od regionu, zwiedza się zabytki sakralne. Cerkwie, bazyliki i katedry z VI, VII i XI wieku. Wspaniałe dzieła architektury. I jednocześnie działające kościoły. W wielu z nich obowiązuje dress code. Reguły ustala kapłan zawiadujący konkretnym miejscem. Dlatego do jednej świątyni uda się wejść bez względu na strój, ale za to w drugiej nawet małe niedociągnięcie będzie przeszkodą nie do pokonania.

Jednym z najbardziej wymagających miejsc jest katedra Alawerdi w Kachetii. Piękny, olbrzymi obiekt z XI wieku przyciąga turystów. Turyści są skrupulatnie sprawdzani przy wejściu na jego teren. Kobiety muszą mieć spódnice. Na szczęście można je tu pożyczyć. Panie przewiązują się nimi i już. Przy okazji można zrobić ciekawe zdjęcie na pamiątkę. A panowie? Tu trudniej. Kiedyś nie wpuszczono mnie, bo miałem spodnie, które odsłaniały kostki. Tylko kostki, ale nie było żadnej dyskusji. Chcesz wejść, musisz mieć nogawki do samych butów. Podobnie jest w położonej u stóp góry Kazbek, czternastowiecznej cerkwi Cminda Sameba. W przypadku pań obowiązują spódnice, a ponadto w środku nie wolno rozmawiać i robić zdjęć. To samo w kościele La Maria w Uszguli. Więcej na ten temat w artykule: Cerkiew, dress code i zakaz wchodzenia z bronią.

Jak się w tym orientować? Co wolno, a czego nie? Przed wejściem do obiektów sakralnych znajdują się tablice informujące o regułach dotyczących zachowania i stroju. W formie obrazkowej. Przyjrzyjmy się tym obrazkom. Tak, żebyśmy nie wyszli na barbarzyńców, którzy nie potrafią uszanować kultury odwiedzanego kraju. We wszystkich gruzińskich cerkwiach u pań mile widziane są chustki na głowach. Mogą to być nawet skromne apaszki, byle choć trochę przykryć włosy.

Kazbegi, Cminda Sameba - tu też obowiązują reguły dotyczące stroju.

Gruzja jest krajem tradycjonalistycznym. Role społeczne są tu dokładne rozpisane. A największym obrońcą tradycyjnej formuły jest oczywiście gruzińska Cerkiew. Po upadku komunizmu Gruzini wrócili do religii. Kraj przeżył okres religijnego odrodzenia. Zaczęło się już na samym początku niepodległości. Eduard Szewardnadze, były I sekretarz partii komunistycznej i towarzysz Gorbaczowa od pierestrojki, zanim został prezydentem Gruzji, publicznie przyjął chrzest. Sakrament sprawował zwierzchnik tutejszej Cerkwi, Eliasz II. Pozycja patriarchy jest bardzo mocna. Jest on bodaj największym autorytetem w kraju. Ma duży wpływ na życie społeczne. Eliasz II jest świętym za życia. Gruzini z uwagą wsłuchują się w jego głos. A Cerkiew sprzeciwia się liberalizacji prawa w kwestiach kwestie religijno-światopoglądowych. To dzięki niej obowiązuje na przykład formalny zakaz pornografii – w tutejszych kioskach nie znajdziemy pisemek o wiadomej tematyce.

W Gruzji znajdziemy też miejsca szczególne, gdzie obowiązują specyficzne reguły, takie, które zapewne nie przyszłyby nam do głowy. I tak, np. w górzyste regiony Tuszetii oraz Chewsuretii nie można wwozić wieprzowiny. Mieszkańcy są chrześcijanami, ale gdzieś na przestrzeni dziejów ukształtował się ten zaskakujący obyczaj, może w wyniku bliskiego sąsiedztwa z wyznającymi islam narodami północnego Kaukazu. Oczywiście nie będą nam sprawdzać walizek w poszukiwaniu kontrabandy, ale częstując miejscowych polską kiełbasą moglibyśmy ich mocno urazić.

Jeżdżąc po Gruzji warto zdawać sobie sprawę z wszystkich lokalnych uwarunkowań. Poczytajmy przed wyjazdem, poszukajmy informacji albo zdajmy się na dobrego przewodnika.

poniedziałek, 11 lipca 2016

Tbilisoba

W 2016 roku tradycyjne święto wina będzie miało miejsce 15 i 16 października.

Zamieszczam tę informację, ponieważ wiem, że Polacy interesują się Tbilisobą, niektórzy chcą wziąć w niej udział, ale trudno zdobyć informacje o tym, kiedy festiwal będzie miał miejsce. Jeszcze kilka dni temu data nie była znana, ogłoszono ją dopiero 6 lipca. 

Tbilisoba
Problem w tym, że data jest ruchoma. Kiedyś, przez lata, niezmiennie odbywała się w ostatni weekend października. I to była właściwa praktyka, dzięki temu z dużym wyprzedzeniem można było planować wycieczki. Niestety Gruzini zaczęli eksperymenty. I tak, w 2012 roku Tbilisoba miała miejsce 6 i 7 października, a w 2015 już 17 i 18 października.
 
Po raz pierwszy Tbilisoba odbyła się w 1979 r., w czasach, Związku Radzieckiego i rządów Eduarda Szewardnadze.

To wesoły festiwal, odpowiednik naszych dożynek. Rozpoczyna się w sobotę w samym centrum tbiliskiej starówki. Jest dużo wina, owoców i produktów regionalnych. Możemy próbować różnych lokalnych potraw. Czas umilają występy zespołów folklorystycznych. Piękna, tradycyjna muzyka i bardzo efektowne gruzińskie tańce. Wąskie uliczki zastawione są straganami. Dobry moment, by w jednym miejscu zobaczyć sporą część gruzińskiego kolorytu. Więcej informacji na temat Tbilisoby.

.........................
Tbilisoba 2016: 15-16 October. Like previous years, the celebration will be based in Old Tbilisi – the main historical part of the city. Tbilisoba (Georgian: თბილისობა) is an annual wine festival. During these two days you can see also a lot of concerts of traditional music and dancing.
 

wtorek, 21 czerwca 2016

All inclusive w Gruzji

Czy w ogóle warto brać pod uwagę taką opcję? Pytanie zasadne, ponieważ Gruzja ma wyśmienitą kuchnię. Uważam ja za jedną z najlepszych na świecie. Więcej o tym w artykule: Gruzińska kuchnia. Do tego rewelacyjne wina i całkiem dobre mocniejsze trunki. Jak skorzystać z tych dobrodziejstw? Co wybrać: all inclusive w hotelu czy posiłki w restauracjach?!

Obiad w miłym otoczeniu gruzińskiej winnicy

Kilka lat temu w jednym z artykułów tak pisałem o gruzińskiej specyfice:

Kraj ten różni się od modelu turystyki, który znamy z Turcji, Egiptu czy Hiszpanii. Gruzja zrobiła się bardzo popularna, ale nie jest to typowy kraj turystyki masowej. Odwrotnie, jest bardzo nietypowa. I w tym jest jej urok. Oto kilka wyróżniających czynników.


Rewelacyjna kuchnia. Bogata, zróżnicowana i smaczna. Poza wieloma innymi czynnikami decyduje również jakość produktów spożywczych. W Gruzji jest jeszcze ekologicznie. Nie bez znaczenia jest również gruzińskie zamiłowanie do dobrego jedzenia. Tu nie ma kompromisów. Wszystko musi być świeże, przyrządzone tuż przed podaniem. Żadne półprodukty i mrożonki nie wchodzą w grę.


Wino. Południowy Kaukaz jest ojczyzną wina, produkowano je tu już 7 tys. lat temu! Z terenu Gruzji pochodzą najstarsze pozostałości tego trunku, a z Armenii pierwsze znana infrastruktura do jego wytwarzania. Kto był w Gruzji, ten wie, że kraj ten winem stoi. Oj dobre mają tam trunki! Zobacz też: Enoturystyka, wino i podróże.


Supra, czyli zabawa w gruzińskim stylu. Trwająca kilka godzin uczta. Na stole pojawiają się kolejne dania i dzbany z winem. Pije się pod dyktando tamady, który wznosi długie, kwieciste toasty. Supra to kwintesencja Gruzji. To stół i zgrupowani wokół niego ludzie, to coś więcej niż jedzenie i picie. To sposób bycia w grupie, określony porządek rzeczy, coś jak rytuał. Nie da się pogodzić tego z bufetem all inclusive i napitkami z dystrybutora!


Charakter miejscowych. Gruzini są bardzo dumni. Mówi się, że co drugi Gruzin to książę. Dlatego nie zwariowali na punkcie pieniędzy. Nie nastąpił tu mechanizm znany w wielu innych turystycznych krajach. Napiwki nie robią wielkiego wrażenia.

Szaszłyki pieczone są na żarze powstałym w gałązek winorośli

Jak wygląda rzeczywistość all inclusive? Sprawdzam w internecie. Wyszukiwarka pokazuje głównie reklamy biur podróży. Od razu widać, że ofert tego typu jest mało. W zasadzie ograniczają się do dwóch największych polskich biur. I kilku hoteli w regionie Batumi.

Nie ma nawet klasycznego all inclusive. Propozycje obejmują tak zwany wariant soft, co w praktyce oznacza bardzo skromną formę. Podam dwa najbardziej znane przykłady.

Hotelu pierwszy to Sanapiro 4* w Batumi: śniadanie (bufet), obiad i kolacja (bufet i serwowane); do obiadu i kolacji limitowane napoje bezalkoholowe.

Znalezione w internecie opinie turystów:
- mało urozmaicone obiady i kolacje,
- fatalne wyżywienie! Nie chodzi nawet o urozmaicenie potraw, ale o to, że wszystko było zawsze zimne (parówki, frytki, mięso, ryż, makaron, ziemniaki, jajka sadzone itd),
- jedzenie smaczne, aczkolwiek serwowane w bardzo małej ilości i codziennie to samo, często zimne.

Hotel drugi to Panorama 3*. Znajduje się w miejscowości Kobuleti, na północ od Batumi. Opis all inclusive soft wygląda tak: śniadania i kolacje w formie skromnego bufetu, lunch - w formie lekkich przekąsek. Wybrane napoje bezalkoholowe oraz lokalne wino białe i czerwone, a także gruziński trunek: cha-cha, podawane (10:00-22:00) w restauracji i barze na terenie hotelu.

A oto opinie:
- słabe, mało urozmaicone jedzenie;
- jedzenie jest monotonne, codziennie to samo, choć smaczne. Mały wybór;
- tak zwane "soft all inclusive" to w praktyce woda mineralna i słodkie oranżadki w dwu lodówkach. Posiłki dość monotonne i mały wybór.

Na portalu Holidaycheck hotel zdobył  1,9 punktów na 6 możliwych! W tym gastronomia 1,5. Trudno o gorsze rekomendacje.

Supra, czyli biesiada z winem jest jednym z wyznaczników gruzińskiej kultury. Obecna jest też w tamtejszej sztuce, w tym na wielu obrazach słynnego Niko Pirosmaniego.

O ile dobrze pamiętam, to właśnie tego hotelu dotyczył głośny spór turystów z jednym z dużych biur podróży. Jesienią 2014 roku relacjonowany był przez media. Oto cytat z Gazeta.pl:

Turyści się skarżą: "Miał być bufet z przysmakami kuchni gruzińskiej i międzynarodowej, ale wybór praktycznie żaden, a wszystko na ogół zimne". Co na to biuro podróży? "Ze względu na wysokie temperatury panujące w Gruzji, gorące potrawy nie są tam popularne - spożywa się za to dania na zimno lub przestudzone".
A co z owocami? "Warunki glebowe (...) w Gruzji nie sprzyjają ich uprawie, co sprawia, że nie ma tam zwyczaju serwowania ich do posiłków". Zobacz cały artykuł.

W tym przypadku biuro podróży dalekie jest od prawdy. Wbrew temu, co twierdzi, w Gruzji gorące potrawy są popularne. Gęste zupy, szaszłyki, kebaby, chinkali, chaczapuri… To wszystko podaje się na ciepło. Jest też kilka dań, które serwuje się w glinianych, żaroodpornych naczyniach. Kiedy kelner stawia je na stole to jeszcze w nich kipi. A owoce? Rzecz jasna rosną i jest ich wielkie bogactwo. Od brzoskwiń i moreli po figi i mandarynki.

Skąd więc takie opinie turystów? Po prostu trafili w niewłaściwe miejsce. Znam wiele hoteli w Gruzji i ani jednego, który byłby w stanie zapewnić all inclusive na dobrym poziomie. Nie ten kraj, nie ta kultura. Przy czym podstawowe pytanie powinno brzmieć: czy w ogóle warto?! Moim zdaniem nie, ponieważ w ten sposób więcej się traci, niż zyskuje.

Trzeba próbować miejscowego jedzenia, prawdziwej gruzińskiej kuchni w lokalnych restauracjach, a nie w hotelach! Hotele idą na łatwiznę, najczęściej serwują tak zwaną „międzynarodową kuchnię”, bez charakteru i często bez smaku. Trzeba cieszyć się tradycyjnym gruzińskim tetri, czyli białym winem wytwarzanym w jedyny, niepowtarzalny sposób. Nie kupicie go w butelkach! Można spróbować go tylko w Gruzji, w dobrych restauracjach lub w winnicach. Podawane jest w dzbanach. A do dzbana zaczerpnięto go wprost z glinianego kwewri. Więcej o tym w artykule: Gruzja – ojczyzna wina. Warto spróbować też czaczy, ale tej domowej, będącej dumą każdego porządnego gospodarza. Godne polecenia są też gruzińskie koniaki (brandy).

Dobrze pomyślana wycieczka do Gruzji będzie kulinarną ucztą. I chodzi nie tylko o oryginalne potrawy i rewelacyjne smaki. Mam na myśli również wartość kulturową. Gruzja to piękna tradycja stołu. Nie może być szybko, na łapu-capu. Je się tu tak samo, jak pije. Z szacunkiem dla darów nieba. Z radością, że ludzie spotykają się, rozmawiają i mogą zasiąść przy wspólnym posiłku. To wyjątkowe zjawisko supry, długie toasty i radość biesiadników. Nie ma sensu psuć tego zwykłym, standardowym all inclusive.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys

Wycieczka do Gruzji.

wtorek, 14 czerwca 2016

Gruzja na Festiwalu Dobrego Smaku

Gruzińska kuchnia to coś więcej niż jedzenie. To obyczaj. To świętość supry, wina i gościnności.

Opowieść o gruzińskiej kuchni - Łódź, 17 czerwca.

Jak pisałem już wcześniej na tym blogu, tamtejszą kuchnię uważam za jedną z najlepszych na świecie. O jej atrakcyjności decyduje kilka czynników. Po pierwsze naturalne, w pełni ekologiczne produkty. Przemysłowe rolnictwo jeszcze tam nie dotarło. Wszystko musi być świeże, w całości przygotowane tuż przed podaniem. Żadne półprodukty czy mrożonki nie wchodzą w grę. No i rzecz kolejna, być może najważniejsza, to kultura stołu. Nie może być szybko, na łapu-capu. W Gruzji  je się tak samo, jak pije. Z szacunkiem dla darów nieba. I z przekonaniem, że należy użyć ich we właściwy sposób. Na chwałę dnia, który właśnie trwa. Z radości, że ludzie spotykają się, rozmawiają i mogą zasiąść przy jednym stole. Więcej na ten temat w artykule: Gruzińska kuchnia.

O tym właśnie będę opowiadał w Łodzi, w ramach Festiwalu Dobrego Smaku. Zapraszam w piątek, 17 czerwca do księgarni ArtTravel.pl (godz. 17.00). Szczegółowe informacje znajdują się na stronie Festiwalu.

PS
Turystyka kulinarna w oczywisty sposób związana jest z enoturystyką, bo cóż lepiej pasuje do pysznego jedzenia, jeśli nie wino. A jednym z krajów rewelacyjnie nadających się na tego typu wycieczki jest właśnie Gruzja.

Polecam też artykuł: Supra, zabawa w gruzińskim stylu.